sobota, października 25, 2008

Prawdziwy spontan, prawdziwe emocje, prawdziwa muzyka

Historia nie z tej ziemii

Jest wtorek, raczej taki normalny wtorek, rozkręcający się tydzień, mam umówione spotkanie w Gdyni wieczorem z Panią architekt.
To jest spotkanie związane z otwarciem kolejnej lokalizacji biznesu, którym się zajmuję. Na spotkanie mam jechać z przyjaciółmi. Postanawiamy, że na spotkanie pojedziemy jednym samochodem. Dla nie tubylców - Gdynia i Gdańsk to nie jest to samo miasto, z jednego do drugiego jest około 20 km. Czasem mam wrażenie że niektórzy nie rozróżniają tej kwestii i dla nich Gdańsk i Gdynia to jedno i to samo - po prostu trójmiasto. Pomimo że należę do tzw. ludności napływowej stało się to dla mnie już dość oczywiste, a nawet wgryzam się w lokalne animozje Gdynia vs Gdańsk, a po środku Sopocik taki sobie malutki siedzi cichutko, chociaż ostatnie żałosne rozgrywki na styku polityki i biznesu nie pozwalają o nim zapomnieć. Ci ludzie są okropni, zamiast się rozwijać to wciąż sobie skaczą do gardeł o pieniądze, rzyg.
Tyle dywagacji, dalej suche fakty, podane na talerzu, gotowe do podgrzania.
Pozostawiam zatem swoją wysłużoną żabę (tak nazywam swój OSS - Okropnie Stary Samochód) pod biurowcem w centrum miasta i przesiadam się do nieco nowszego czarnego kombi, który prowadzi mój serdeczny przyjaciel - Artur. Wyruszamy do Gdyni. Na spotkaniu, na które docieramy na około 20:00 jest dość zabawnie, aczkolwiek konsktruktywnie. Wyruszamy około 22:00 z powrotem do Gdańska. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze obejrzeć jeden lokal w Gdyni i sklep w Gdańsku. Docieramy na miejsce, gdzie pozostawiłem OSS, umawiamy się jeszcze na krótkie spotkanie, na które mam już dojechać żabą. Wsiadając do niej za szybą zauważam żółtą karteczki, które są nieco zmiędolona przez krople jesiennego deszczu.
Karteczki są dwie:
Pierwsza - Kierowco, potrąciłeś rowerzystę ok. godziny 20:15 na ulicy Rajskiej i uciekłeś z miejsca wypadku.
Druga - Ja naszczęście przeżyłem, ale mój rower jest uszkodzony. Zadzwoń i dalej podany numer telefonu, którego nie podam, z racji tego że wyrzuciłem te karteczki uznając to w pierwszej chwili za próbę naciągnięcia mnie i wrobienia w jakiś syf (pomyślałem tak przez to że od razu wyartykułowany został problem z rowerem, jakby była to najważniejsza sprawa - o wiele ważniejsza od kwestii zdrowotnych, a skoro się mówi, że się przeżyło, to znaczy że coś się jednak poszkodowanemu stało, po drugie nie chciałem dzwonić, bo obawiałem się że ktoś mnie będzie szantażował - więc po chwili namysłu po prostu te karteczki pomiąłem i wypieprzyłem).
Pojechałem na spotkanie z moimi przyjaciółmi, obgadaliśmy w 10 minut ważne kwestie i rozchodząc się opowiedziałem im o tych karteczkach. Nie pamiętam jaka była ich reakcja, ale chyba podobna do mojej. Rozeszliśmy się do domu.
Sprawy nie było przez jakiś czas zapomniałem o tym.

Nagle mail od opiekuna floty samochodowej do której zalicza się OSS, że poszukuje mnie policja. Yyyyyy? Od razu wiedziałem o co chodzi, ale przypaliłem z głupia frant o co chodzi, czy o radar czy o coś innego. Po jego telefonie na Policję, okazało się że właśnie o tą sprawę. Że jestem podejrzany o potrącenie rowerzysty i ucieczkę z miejsca wypadku. No pięknie, to się miło składa, że do mojej firmy trafia tak szalenie nobilitująca informacja o jej pracowniku. Ale opiekun naszej floty wykazał się zrozumieniem, dla mojej opowieści, chociaż brzmi ona na pierwszy raz dość niewyraźnie. Zasugerował, żebym sam się zgłosił na policję i opowiedział o tym, jak było naprawdę, skoro mam trzech świadków, którzy mogą potwierdzić moją wersję.
Rozmawiałem z nim w drodze z Warszawy do Gdańska, opowiedziałem tą historię koledze z pracy, z którym właśnie z tej Warszawy wracałem. Spekulowaliśmy z kolegą, że przecież po takim wydarzeniu muszą zostać ślady na samochodzie oraz że ciekawe ile ten człowiek ma lat, może jakiś starszy i nie rozróżnia marek - ciemny to ciemny i już. Znalazł na necie numer do Sekcji Ruchu Drogowego przy Komendzie Gdańsk. Zadzwoniłem i powiedziałem w czym rzecz, że chcę złożyć wyjaśnienia.
Proszę przyjść w godzinach pracy, czyli od 9:00 do 14:00 i można złożyć wyjaśnienia.
No i ekstra, i fajnie że pójdę i powiem, że jakiś skurwiel próbuje mnie wrobić! Poczułem już mniejsze zaniepokojenie tą sprawą. Było mi po prostu lżej, bo to nie jest miłe być podejrzanym o tak okropną rzecz. Kolega z pracy, wykazał się również dużą serdecznością i obiecał się skontaktować ze swoim kolegą, który jest sędzią, aby zapytać o pomoc w tej sprawie.

Jednak kolega nie odbierał....

Pełen słuszności sprawy i wiary w sprawiedliwość poleciałem następnego dnia o 9:00 rano na policję. Podjechałem do nowego budynku, w którym mieści się Sekcja Ruchu Drogowego, całkiem niedawno oddany do użytkowania przez policję. Wszedłem do poczekalni. Bardzo skromnie i możliwie tanio, kilku typów, którzy czekali na swoją kolej przed urzędnikiem, raczej nie wyglądali na fajnych i miłych.
- Dzień dobry, przyszedłem złożyć wyjaśnienia.
- A w jakiej sprawie?
Tu nastąpiło krótkie wyłuskanie przeze mnie sprawy i podanie numeru rejestracyjnego samochodu, bo numeru sprawy z racji swojej chęci szybkiego jej wyjaśnienia jeszcze nie znałem. Pani chwyciła za telefon, wykręciła znany tylko sobie wewnętrzny
- Sprawdź mi [tu numer rejestracji]
Po chwili oczekiwania okazało się że sprawę prowadzi Pan Wiesiu. Znów tajemniczy numer.
- Wiesiu, do Ciebie Pan [numer rejestracji], przyszedł złożyć wyjaśnienia
Po chwili poinformowała mnie, że mam usiąść i czekać.
Ok. Pewnie chwilę potrwa. Odpalam Operę Mini na telefonie. Onet Lajt, czy ktoś odpowiedział na posta z nowym setem na forum potem lektura o katastrofach lotniczych.
W końcu przyszedł Pan Wiesiu. Koło 55 lat, siwe włosy, ciężkie okulary, skórzana kamizelka, widać że w temacie siedzi od lat, i trochę się przykleił do biurka nie patrząc za okno.
Poszedłem do jego pokoju, w którym był jeszcze jeden policjant, który kogoś przesłuchiwał. Zostałem poproszony o dokumenty i o dowód rejestracjny. Musiałem po dowód skoczyć do samochodu, bo go tam niechcący zostawiłem. Oczywiście w drodze powrotnej nie mogłem odnaleźć tego samego pokoju. Ktoś mnie zapytał kogo szukam.
- Takiego pana starszego, siwy, okulary.
Oczywiście nie wiedzieli, ale po spokojnej analizie postawiłem na pokój, który w pierwszym momencie w ogóle mi nie pasował z racji swojego położenia. Ale okazało się że to tam.
Podałem dokumenty. Pan przeglądnął.

Nagle łypnął na mnie i prosto w nos mi wypalił:
- Wobec złożonych zeznań przez poszkodowanego jest Pan oskarżony o potrącenie rowerzysty poprzez nie udzielenie mu pierwszeństwa przejazdu oraz ucieczkę z miejsca wypadku, tj. o czyny zagrożone z [tutaj walnął z pamięci paragrafy]
Jezu. Aż podskoczyłem. Zabolało, że tak mnie ktoś oskarża.....
Przeczytał mi zeznania, z których zapamiętałem tyle:
W dniu ---- o godzinie 20:15 jadąc ulicą Rajską w kierunku ulicy Błędnik zostałem potrącony przez samochód marki Renault ---- który wymusił pierwszeństwo przejazdu wyjeżdżając z ulicy Gnilnej. Samochód uderzył we mnie, po czym odjechał z miejsca wypadku. Mój rower, a zwłaszcza koło uległy uszkodzeniu. Podniosłem się i zacząłem gonić ten samochód, dogoniłem go dopiero pod biurowcem Zieleniak, ale kierowcy juz nie było. Zostawiłem zatem żółtą karteczkę na której napisałem mniej więcej: Kierowco, potrąciłeś rowerzystę ok. godziny 20:15 na ulicy Rajskiej i uciekłeś z miejsca wypadku. Ja naszczęście przeżyłem, ale mój rower jest uszkodzony. Zadzwoń [i dalej podany numer telefonu którego nie podam, bo nie zapamiętałem]. Ponieważ kierowca nie zadzwonił, postanowiłem pójść na policję"
Zeznania były datowane na dzień po rzekomych wydarzeniach.
Po czym powiedziałem Panu swoją wersję, że byłem gdzie indziej, że mam świadków.
Ale on powiedział, że procedura wygląda tak, że on kieruje sprawę do sądu i tam mnie będą przesłuchiwać mnie i świadków i tak jeszcze raz, niezależnie od tego co teraz powiem, więc nie ma sensu, żebym teraz cokolwiek mówił.
Na moje pytania czy moze wykonać jakieś zabezpieczenie dowodów, np. w postaci nagrań z kamer video, powiedział że nie ma sensu, bo i tak już ich na pewno nie ma.

Świetnie!

Nazwisko rodowe matki, miejsce zatrudnienia, wysokość wynagrodzenia. Oskarżony nie przyznaje się. Wydziubdział to w Wordzie na szablonie po 20 minutach. Nie mógł wydrukować dobrze, więc mu poradziłem gdzie ma wstawić znak nowej strony. Był to dla niego szok, że coś takiego w ogóle jest.
Byłem też świadkiem jak do tego drugiego policjanta przychodzili kolesie wezwani jako właściciele samochodu, który został uwieczniony przez fotoradar.
Za każdym razem wyglądało to tak samo:
- Czy jest Pan właścicielem samochodu X
- Tak jestem
- Czy prowadził go Pan w dniu takim to a takim o godzinie takiej to a takiej
- Nie wiem, a kto jest na zdjęciu
- Zdjęcie jest dla Policji nie dla Pana
- No to ja nie wiem kto
- A czy wie Pan co grozi za składanie fałszywych zeznań?
- A jaka tam jest prędkość?
- A kto prowadził wtedy samochód?
- Nie pamiętam mówię, niech Pan mi pokaże to powiem

Wydaje mi się że chodziło im o to, jaka była prędkość, i czy bardziej się opłaca wziąć mandat dla kierującego czy mandat dla właściciela.
No i tak się przekomarzali, aż dochodzili do ceny. Jakaś żenada, jak na targu.
brrr
No ale mój Pan po wydrukowaniu zeznań, kazał mi je podpisać. Po czym na sam koniec wręczył mi karteczkę z ksero przysługujących mi praw. Zapytałem go czy w takim razie można wykonać ekspertyzę samochodu, bo przecież po takim wydarzeniu powinny być ślady. Pan ochoczo wstał, wyciągając ukradkiem spod biurka Marlboro i zapalniczkę, i powiedział, że idziemy obejrzeć samochód.
Założył kurteczkę, przed budynkiem odpalił papierosa. Udaliśmy się w kierunku samochodu. Obejrzał go, wytarł palcem jakiś kurz i stwierdził ze nic nie widzi. Wypaliłem razem z nim do końca, powiedział że spisze protokół z oględzin. Jakoś mu nie wierzyłem. Nieciekawie to wyszło. Czułem, że muszę udowadniać komuś, że nie jestem wielbłądem.

Kolega z pracy w tym samym dniu dodzwonił się do sędziego. W tym samym dniu spłodziliśmy pismo:

Gdańsk, dnia ----.

Michał ----
ul. ----
---- Gdańsk


Komenda Miejska Policji
w Gdańsku
Sekcja Ruchu Drogowego



Wyjaśnienia

Na podstawie art. 54 § 7 ustawy z dnia 24 sierpnia 2007 r. kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia (t.j. Dz. U. z 2008 r. Nr 133, poz. 848) przedstawiam, co następuje.

W dniu ---- br. otrzymałem od opiekuna floty samochodów w mojej firmie, ----, Pana ----, zawiadomienie, że został poproszony przez KMP w Krakowie (na wniosek KMP w Gdańsku), o ustalenie danych osoby użytkującej samochód Renault ----, nr. rej. K---- w dniu ----, w związku z podejrzeniem popełnienia w tym dniu wykroczenia polegającego na potrąceniu rowerzysty i ucieczki z miejsca wypadku.
Zaniepokojony tą sytuacją, osobiście udałem się w dniu ---- o godzinie 9:00 do Sekcji Ruchu Drogowego KMP w Gdańsku, celem złożenia wyjaśnień, jeszcze przed otrzymaniem wezwania do osobistego stawiennictwa. Przesłuchujący mnie policjant KMP w Gdańsku, poinformował mnie, że nie ma sensu składanie żadnych wyjaśnień, ponieważ i tak sprawa zostanie skierowana do Sądu, gdzie dopiero będę mógł złożyć stosowne wyjaśnienia i wnioski. W sporządzonej na tą okoliczność notatce służbowej podano jedynie, że nie przyznaję się do winy. Po ochłonięciu z emocji i przemyśleniu zaistniałej sytuacji, postanowiłem nie pozostawiać sprawy w ten sposób i złożyć pisemne wyjaśnienia w tej sprawie, co niniejszym czynię.

W dniu ---- około godziny 19:00 pozostawiłem użytkowany przez siebie samochód służbowy marki Renault ---- o numerze rejestracyjnym ---- pod biurowcem „Centrum Biznesu ZIELENIAK”, zlokalizowanym przy ul Wały Piastowskie 1, 80-958 Gdańsk, ponieważ wraz z innymi dwiema osobami, tj.:
 Panem Arturem ----, zam. ---- Gdańsk, ----, telefon kontaktowy ----;
 Panią Moniką ----, zam. ---- Gdańsk, ----, telefon kontaktowy ----;
udałem się pojazdem marki Ford ----, kierowanym przez Pana Artura ---- do Gdyni, na ulicę ----, na spotkanie z Panią Wiolettą ----, zam. ---- Gdynia, ----, telefon kontaktowy: ----.
Spotkanie to trwało do godziny 22:00, po czym powróciłem wraz z Panem Arturem ---- i Moniką ---- do Gdańska. Podczas wsiadania do samochodu, zauważyłem za szybą żółtą karteczkę z informacją o treści mniej więcej następującej:
„Potrąciłeś rowerzystę, na szczęście nic mi się nie stało, ale mam uszkodzony rower. Zadzwoń [tu podany numer telefonu, którego nie pamiętam]”. Sądząc, że to jakaś pomyłka lub żart którego ze znajomych, wyrzuciłem karteczkę i udałem się na kolejne krótkie spotkanie z Panem Arturem ---- i Moniką ----, na którym to wspomniałem o tej sytuacji.
Miejsce, w którym zaparkowałem samochód nie jest przypadkowe, ponieważ w biurowcu „Centrum Biznesu ZIELENIAK” w lokalu ---- znajduje się biuro spółki, której jestem wspólnikiem, tj. ----
Pomijając powyższe, po odczytaniu mi w dniu ---- zeznań rzekomego pokrzywdzonego, rodzi się wiele pytań i wątpliwości, a zwłaszcza następujące, iż osoba poszkodowana, mając uszkodzony rower, wsiadła na niego i rzekomo mnie na tym uszkodzonym rowerze goniła. Mało tego udało się jej tego dokonać, jednakże już na takim etapie, że nie mogła osobiście poinformować mnie o zdarzeniu, udało jej się pozostawić za wycieraczką pojazdu opisaną kartkę. Okoliczności te jednoznacznie przemawiają za przyjęciem, iż cała sprawa jest działaniem ukierunkowanym wyłacznie na wyłudzenie pieniędzy.
Jednocześnie wykluczam możliwość prowadzenia samochodu Renault ---- o numerze rejestracyjnym ---- przez kogoś innego, gdyż ja jako jedyny jestem w posiadaniu kluczyka do tego samochodu. Drugi komplet kluczy do pojazdu zdeponowany jest w biurze mojego pracodawcy, tj. firmy ----, ----.

Wobec faktu, iż na dzień dzisiejszy nie wiem, czy wszczęto jakiekolwiek czynności wyjaśniające w przedmiotowej sprawie, wnoszę o poinformowanie mnie o podjętych w sprawie czynnościach i etapie, na którym się ona obecnie znajduje.

W celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy, wnoszę niniejszym o:
1. przesłuchanie powołanych powyżej świadków, tj. Artura ----, Moniki ---- i Wioletty ----, na okoliczność wydarzeń mających miejsce w dniu ----., a przede wszystkim spotkań, w których brałem udział;
2. analizę materiału z kamer video zlokalizowanych na parkingu „Centrum Biznesu ZIELENIAK” (dotyczy Banku PEKAO S.A., zlokalizowanego przed parkingiem), celem ustalenia, że samochód ten pozostawał zaparkowany w godzinach od około 19:00 do około 22:00;
3. przeprowadzenie ekspertyzy samochodu marki Renault ---- o numerze rejestracyjnym ---- przez biegłego z dziedziny mechaniki pojazdowej, celem ustalenia, czy wskutek przedstawionego stanu rzeczy, przez rzekomego pokrzywdzonego w niniejszej sprawie, mogło dojść do uszkodzeń roweru, którym miał się on poruszać oraz ustalenia, czy rzeczony pojazd uległ w ostatnim czasie jakiemukolwiek zdarzeniu odpowiadającemu okolicznościami wydarzeniom podawanym przez tegoż „rowerzystę.”




Z poważaniem


Michał ----

Świadkowie zostali już przesłuchani
CDN...........

poniedziałek, października 13, 2008

LoveAndHateontheBeach VOL2

W ramach WSA (wszyscy słuchają audio) ja i madmed przygotowaliśmy nowe sety w ulubionym klimacie deep house. Zapraszamy na flow.




Set m-mike: Pobierz

Set madmed: Pobierz

niedziela, października 12, 2008

My place - co dostałem

W ramach akcji MyPlace, tylko 2 osoby sie wykazaly.
Szanowni Panstwo!
WEB 2.0 i blogi - z definicji:
Web 2.0 - określenie serwisów internetowych, powstałych po 2001 roku, w których działaniu podstawową rolę odgrywa treść generowana przez użytkowników danego serwisu. Ten termin został spopularyzowany dzięki firmie O'Reilly Media, która w 2004 roku zorganizowała szereg konferencji poświęconych temu nowemu trendowi internetowemu.

So WTF?


lokalizacja 1
koło torów, z drewniano-szutrowym ogrodem, wejscie - zielone drzwi, niedaleko sklepik i browarek marki cobra, a na telefon z pobliskiej knajpy przywoza cytrynowe kuleczki.
siedziba czlowieka ktory nazywa sie googledeephousemusic, czyli wyszukiwarka dobrej muzy, maniak mdma oraz ryszard lwie serce




lokalizacja 2
niedaleko morskiego (lub jak kto woli, kakowego) oka, w pomieszczeniu którego wymiary można ocenić robiąc orła w powietrzu w głównych kierunkach róży wiatrów, ukochana miejscówka, która wnosi nielegal do codzienności, java2/actionscript/.net/css pomieszane z brzmieniami nadciagajacymi przez server z katalogiem maciejstuff
(read the manual first!)







!

sobota, października 11, 2008

Uwaga London! Noko atakuje!

Do wszystkich mieszkańców Londynu! Polski band atakuje Was!
Tego nie można przeoczyć. Ekipa z Wawy jest bliżej niż kiedykolwiek.
A potrafią przypierdolić! Obecność obowiązkowa!