Coraz popularniejsze stają się imprezy sylwestrowe z motywem przewodnim. W moim przypadku w zeszłym roku była impreza tematyczna "Alfonsi i dziwki". Wyszło całkiem sympatycznie, niestety nie wszyscy zrozumieli co oznaczają te dwa słowa. Jeden z "alfonsów" zaszalał, i uznał że wystarczy podwinięcie jednej nogawki, żeby stać się pełnowartościowym stręczycielem.
W tym roku planów było kilka - owady, hawaje, ale ostatecznie stanęło na:
Sylwester 2008/09
Podoba mi się, ale ja osobiście chętnie przebrałbym się za Spidermena:
Kiedyś - osobiste uzewnętrznienia, teraz - chwile mojego życia, zwłaszcza te muzyczne, do których będę mógł sięgać i sięgać. Facebook niestety nie nadaje się do tej roli. A przy okazji może i wy coś odnajdziecie. Share and post!
sobota, grudnia 13, 2008
wtorek, grudnia 09, 2008
Do wszystkich szukających jakichkolwiek porad informatycznych
W związku z nasileniem zjawiska zadawania mi głupich pytań w stylu "nie ładuje mi się strona", "co mam wypełnić jak rejestruję majkrosoft" itp, informuję - NIE UDZIELAM!
Proszę o tym pamiętać i nie obrażać się, jeśli będę ignorował tego typu zapytania.
Jeżeli jesteś zainteresowany/zainteresowana fachową poradą, chętnie pomogę - cena wynosi 120 zł netto za godzinę, wystawiam faktury VAT, udzielam porad i wykonuję prace w zakresie m.in. następujących zleceń:
- tworzenie aplikacji VB.NET
- instalacja i konfiguracja MS SQL Server
- instalacja i konfiguracja MS Windows Server
- instalacja i konfiguracja oraz modyfikacja do stosownych potrzeb CMS Joomla
- HTML i CSS2
- instalacja i konfiguracja MS CMS Server
- instalacja i konfiguracja MS BizTalk server
- programowanie PHP, PERL
!
Proszę o tym pamiętać i nie obrażać się, jeśli będę ignorował tego typu zapytania.
Jeżeli jesteś zainteresowany/zainteresowana fachową poradą, chętnie pomogę - cena wynosi 120 zł netto za godzinę, wystawiam faktury VAT, udzielam porad i wykonuję prace w zakresie m.in. następujących zleceń:
- tworzenie aplikacji VB.NET
- instalacja i konfiguracja MS SQL Server
- instalacja i konfiguracja MS Windows Server
- instalacja i konfiguracja oraz modyfikacja do stosownych potrzeb CMS Joomla
- HTML i CSS2
- instalacja i konfiguracja MS CMS Server
- instalacja i konfiguracja MS BizTalk server
- programowanie PHP, PERL
!
niedziela, listopada 23, 2008
Kraków is the best
piątek, listopada 14, 2008
Nie mam czasu, misja w toku
sobota, października 25, 2008
Historia nie z tej ziemii
Jest wtorek, raczej taki normalny wtorek, rozkręcający się tydzień, mam umówione spotkanie w Gdyni wieczorem z Panią architekt.
To jest spotkanie związane z otwarciem kolejnej lokalizacji biznesu, którym się zajmuję. Na spotkanie mam jechać z przyjaciółmi. Postanawiamy, że na spotkanie pojedziemy jednym samochodem. Dla nie tubylców - Gdynia i Gdańsk to nie jest to samo miasto, z jednego do drugiego jest około 20 km. Czasem mam wrażenie że niektórzy nie rozróżniają tej kwestii i dla nich Gdańsk i Gdynia to jedno i to samo - po prostu trójmiasto. Pomimo że należę do tzw. ludności napływowej stało się to dla mnie już dość oczywiste, a nawet wgryzam się w lokalne animozje Gdynia vs Gdańsk, a po środku Sopocik taki sobie malutki siedzi cichutko, chociaż ostatnie żałosne rozgrywki na styku polityki i biznesu nie pozwalają o nim zapomnieć. Ci ludzie są okropni, zamiast się rozwijać to wciąż sobie skaczą do gardeł o pieniądze, rzyg.
Tyle dywagacji, dalej suche fakty, podane na talerzu, gotowe do podgrzania.
Pozostawiam zatem swoją wysłużoną żabę (tak nazywam swój OSS - Okropnie Stary Samochód) pod biurowcem w centrum miasta i przesiadam się do nieco nowszego czarnego kombi, który prowadzi mój serdeczny przyjaciel - Artur. Wyruszamy do Gdyni. Na spotkaniu, na które docieramy na około 20:00 jest dość zabawnie, aczkolwiek konsktruktywnie. Wyruszamy około 22:00 z powrotem do Gdańska. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze obejrzeć jeden lokal w Gdyni i sklep w Gdańsku. Docieramy na miejsce, gdzie pozostawiłem OSS, umawiamy się jeszcze na krótkie spotkanie, na które mam już dojechać żabą. Wsiadając do niej za szybą zauważam żółtą karteczki, które są nieco zmiędolona przez krople jesiennego deszczu.
Karteczki są dwie:
Pierwsza - Kierowco, potrąciłeś rowerzystę ok. godziny 20:15 na ulicy Rajskiej i uciekłeś z miejsca wypadku.
Druga - Ja naszczęście przeżyłem, ale mój rower jest uszkodzony. Zadzwoń i dalej podany numer telefonu, którego nie podam, z racji tego że wyrzuciłem te karteczki uznając to w pierwszej chwili za próbę naciągnięcia mnie i wrobienia w jakiś syf (pomyślałem tak przez to że od razu wyartykułowany został problem z rowerem, jakby była to najważniejsza sprawa - o wiele ważniejsza od kwestii zdrowotnych, a skoro się mówi, że się przeżyło, to znaczy że coś się jednak poszkodowanemu stało, po drugie nie chciałem dzwonić, bo obawiałem się że ktoś mnie będzie szantażował - więc po chwili namysłu po prostu te karteczki pomiąłem i wypieprzyłem).
Pojechałem na spotkanie z moimi przyjaciółmi, obgadaliśmy w 10 minut ważne kwestie i rozchodząc się opowiedziałem im o tych karteczkach. Nie pamiętam jaka była ich reakcja, ale chyba podobna do mojej. Rozeszliśmy się do domu.
Sprawy nie było przez jakiś czas zapomniałem o tym.
Nagle mail od opiekuna floty samochodowej do której zalicza się OSS, że poszukuje mnie policja. Yyyyyy? Od razu wiedziałem o co chodzi, ale przypaliłem z głupia frant o co chodzi, czy o radar czy o coś innego. Po jego telefonie na Policję, okazało się że właśnie o tą sprawę. Że jestem podejrzany o potrącenie rowerzysty i ucieczkę z miejsca wypadku. No pięknie, to się miło składa, że do mojej firmy trafia tak szalenie nobilitująca informacja o jej pracowniku. Ale opiekun naszej floty wykazał się zrozumieniem, dla mojej opowieści, chociaż brzmi ona na pierwszy raz dość niewyraźnie. Zasugerował, żebym sam się zgłosił na policję i opowiedział o tym, jak było naprawdę, skoro mam trzech świadków, którzy mogą potwierdzić moją wersję.
Rozmawiałem z nim w drodze z Warszawy do Gdańska, opowiedziałem tą historię koledze z pracy, z którym właśnie z tej Warszawy wracałem. Spekulowaliśmy z kolegą, że przecież po takim wydarzeniu muszą zostać ślady na samochodzie oraz że ciekawe ile ten człowiek ma lat, może jakiś starszy i nie rozróżnia marek - ciemny to ciemny i już. Znalazł na necie numer do Sekcji Ruchu Drogowego przy Komendzie Gdańsk. Zadzwoniłem i powiedziałem w czym rzecz, że chcę złożyć wyjaśnienia.
Proszę przyjść w godzinach pracy, czyli od 9:00 do 14:00 i można złożyć wyjaśnienia.
No i ekstra, i fajnie że pójdę i powiem, że jakiś skurwiel próbuje mnie wrobić! Poczułem już mniejsze zaniepokojenie tą sprawą. Było mi po prostu lżej, bo to nie jest miłe być podejrzanym o tak okropną rzecz. Kolega z pracy, wykazał się również dużą serdecznością i obiecał się skontaktować ze swoim kolegą, który jest sędzią, aby zapytać o pomoc w tej sprawie.
Jednak kolega nie odbierał....
Pełen słuszności sprawy i wiary w sprawiedliwość poleciałem następnego dnia o 9:00 rano na policję. Podjechałem do nowego budynku, w którym mieści się Sekcja Ruchu Drogowego, całkiem niedawno oddany do użytkowania przez policję. Wszedłem do poczekalni. Bardzo skromnie i możliwie tanio, kilku typów, którzy czekali na swoją kolej przed urzędnikiem, raczej nie wyglądali na fajnych i miłych.
- Dzień dobry, przyszedłem złożyć wyjaśnienia.
- A w jakiej sprawie?
Tu nastąpiło krótkie wyłuskanie przeze mnie sprawy i podanie numeru rejestracyjnego samochodu, bo numeru sprawy z racji swojej chęci szybkiego jej wyjaśnienia jeszcze nie znałem. Pani chwyciła za telefon, wykręciła znany tylko sobie wewnętrzny
- Sprawdź mi [tu numer rejestracji]
Po chwili oczekiwania okazało się że sprawę prowadzi Pan Wiesiu. Znów tajemniczy numer.
- Wiesiu, do Ciebie Pan [numer rejestracji], przyszedł złożyć wyjaśnienia
Po chwili poinformowała mnie, że mam usiąść i czekać.
Ok. Pewnie chwilę potrwa. Odpalam Operę Mini na telefonie. Onet Lajt, czy ktoś odpowiedział na posta z nowym setem na forum potem lektura o katastrofach lotniczych.
W końcu przyszedł Pan Wiesiu. Koło 55 lat, siwe włosy, ciężkie okulary, skórzana kamizelka, widać że w temacie siedzi od lat, i trochę się przykleił do biurka nie patrząc za okno.
Poszedłem do jego pokoju, w którym był jeszcze jeden policjant, który kogoś przesłuchiwał. Zostałem poproszony o dokumenty i o dowód rejestracjny. Musiałem po dowód skoczyć do samochodu, bo go tam niechcący zostawiłem. Oczywiście w drodze powrotnej nie mogłem odnaleźć tego samego pokoju. Ktoś mnie zapytał kogo szukam.
- Takiego pana starszego, siwy, okulary.
Oczywiście nie wiedzieli, ale po spokojnej analizie postawiłem na pokój, który w pierwszym momencie w ogóle mi nie pasował z racji swojego położenia. Ale okazało się że to tam.
Podałem dokumenty. Pan przeglądnął.
Nagle łypnął na mnie i prosto w nos mi wypalił:
- Wobec złożonych zeznań przez poszkodowanego jest Pan oskarżony o potrącenie rowerzysty poprzez nie udzielenie mu pierwszeństwa przejazdu oraz ucieczkę z miejsca wypadku, tj. o czyny zagrożone z [tutaj walnął z pamięci paragrafy]
Jezu. Aż podskoczyłem. Zabolało, że tak mnie ktoś oskarża.....
Przeczytał mi zeznania, z których zapamiętałem tyle:
W dniu ---- o godzinie 20:15 jadąc ulicą Rajską w kierunku ulicy Błędnik zostałem potrącony przez samochód marki Renault ---- który wymusił pierwszeństwo przejazdu wyjeżdżając z ulicy Gnilnej. Samochód uderzył we mnie, po czym odjechał z miejsca wypadku. Mój rower, a zwłaszcza koło uległy uszkodzeniu. Podniosłem się i zacząłem gonić ten samochód, dogoniłem go dopiero pod biurowcem Zieleniak, ale kierowcy juz nie było. Zostawiłem zatem żółtą karteczkę na której napisałem mniej więcej: Kierowco, potrąciłeś rowerzystę ok. godziny 20:15 na ulicy Rajskiej i uciekłeś z miejsca wypadku. Ja naszczęście przeżyłem, ale mój rower jest uszkodzony. Zadzwoń [i dalej podany numer telefonu którego nie podam, bo nie zapamiętałem]. Ponieważ kierowca nie zadzwonił, postanowiłem pójść na policję"
Zeznania były datowane na dzień po rzekomych wydarzeniach.
Po czym powiedziałem Panu swoją wersję, że byłem gdzie indziej, że mam świadków.
Ale on powiedział, że procedura wygląda tak, że on kieruje sprawę do sądu i tam mnie będą przesłuchiwać mnie i świadków i tak jeszcze raz, niezależnie od tego co teraz powiem, więc nie ma sensu, żebym teraz cokolwiek mówił.
Na moje pytania czy moze wykonać jakieś zabezpieczenie dowodów, np. w postaci nagrań z kamer video, powiedział że nie ma sensu, bo i tak już ich na pewno nie ma.
Świetnie!
Nazwisko rodowe matki, miejsce zatrudnienia, wysokość wynagrodzenia. Oskarżony nie przyznaje się. Wydziubdział to w Wordzie na szablonie po 20 minutach. Nie mógł wydrukować dobrze, więc mu poradziłem gdzie ma wstawić znak nowej strony. Był to dla niego szok, że coś takiego w ogóle jest.
Byłem też świadkiem jak do tego drugiego policjanta przychodzili kolesie wezwani jako właściciele samochodu, który został uwieczniony przez fotoradar.
Za każdym razem wyglądało to tak samo:
- Czy jest Pan właścicielem samochodu X
- Tak jestem
- Czy prowadził go Pan w dniu takim to a takim o godzinie takiej to a takiej
- Nie wiem, a kto jest na zdjęciu
- Zdjęcie jest dla Policji nie dla Pana
- No to ja nie wiem kto
- A czy wie Pan co grozi za składanie fałszywych zeznań?
- A jaka tam jest prędkość?
- A kto prowadził wtedy samochód?
- Nie pamiętam mówię, niech Pan mi pokaże to powiem
Wydaje mi się że chodziło im o to, jaka była prędkość, i czy bardziej się opłaca wziąć mandat dla kierującego czy mandat dla właściciela.
No i tak się przekomarzali, aż dochodzili do ceny. Jakaś żenada, jak na targu.
brrr
No ale mój Pan po wydrukowaniu zeznań, kazał mi je podpisać. Po czym na sam koniec wręczył mi karteczkę z ksero przysługujących mi praw. Zapytałem go czy w takim razie można wykonać ekspertyzę samochodu, bo przecież po takim wydarzeniu powinny być ślady. Pan ochoczo wstał, wyciągając ukradkiem spod biurka Marlboro i zapalniczkę, i powiedział, że idziemy obejrzeć samochód.
Założył kurteczkę, przed budynkiem odpalił papierosa. Udaliśmy się w kierunku samochodu. Obejrzał go, wytarł palcem jakiś kurz i stwierdził ze nic nie widzi. Wypaliłem razem z nim do końca, powiedział że spisze protokół z oględzin. Jakoś mu nie wierzyłem. Nieciekawie to wyszło. Czułem, że muszę udowadniać komuś, że nie jestem wielbłądem.
Kolega z pracy w tym samym dniu dodzwonił się do sędziego. W tym samym dniu spłodziliśmy pismo:
Gdańsk, dnia ----.
Michał ----
ul. ----
---- Gdańsk
Komenda Miejska Policji
w Gdańsku
Sekcja Ruchu Drogowego
Wyjaśnienia
Na podstawie art. 54 § 7 ustawy z dnia 24 sierpnia 2007 r. kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia (t.j. Dz. U. z 2008 r. Nr 133, poz. 848) przedstawiam, co następuje.
W dniu ---- br. otrzymałem od opiekuna floty samochodów w mojej firmie, ----, Pana ----, zawiadomienie, że został poproszony przez KMP w Krakowie (na wniosek KMP w Gdańsku), o ustalenie danych osoby użytkującej samochód Renault ----, nr. rej. K---- w dniu ----, w związku z podejrzeniem popełnienia w tym dniu wykroczenia polegającego na potrąceniu rowerzysty i ucieczki z miejsca wypadku.
Zaniepokojony tą sytuacją, osobiście udałem się w dniu ---- o godzinie 9:00 do Sekcji Ruchu Drogowego KMP w Gdańsku, celem złożenia wyjaśnień, jeszcze przed otrzymaniem wezwania do osobistego stawiennictwa. Przesłuchujący mnie policjant KMP w Gdańsku, poinformował mnie, że nie ma sensu składanie żadnych wyjaśnień, ponieważ i tak sprawa zostanie skierowana do Sądu, gdzie dopiero będę mógł złożyć stosowne wyjaśnienia i wnioski. W sporządzonej na tą okoliczność notatce służbowej podano jedynie, że nie przyznaję się do winy. Po ochłonięciu z emocji i przemyśleniu zaistniałej sytuacji, postanowiłem nie pozostawiać sprawy w ten sposób i złożyć pisemne wyjaśnienia w tej sprawie, co niniejszym czynię.
W dniu ---- około godziny 19:00 pozostawiłem użytkowany przez siebie samochód służbowy marki Renault ---- o numerze rejestracyjnym ---- pod biurowcem „Centrum Biznesu ZIELENIAK”, zlokalizowanym przy ul Wały Piastowskie 1, 80-958 Gdańsk, ponieważ wraz z innymi dwiema osobami, tj.:
Panem Arturem ----, zam. ---- Gdańsk, ----, telefon kontaktowy ----;
Panią Moniką ----, zam. ---- Gdańsk, ----, telefon kontaktowy ----;
udałem się pojazdem marki Ford ----, kierowanym przez Pana Artura ---- do Gdyni, na ulicę ----, na spotkanie z Panią Wiolettą ----, zam. ---- Gdynia, ----, telefon kontaktowy: ----.
Spotkanie to trwało do godziny 22:00, po czym powróciłem wraz z Panem Arturem ---- i Moniką ---- do Gdańska. Podczas wsiadania do samochodu, zauważyłem za szybą żółtą karteczkę z informacją o treści mniej więcej następującej:
„Potrąciłeś rowerzystę, na szczęście nic mi się nie stało, ale mam uszkodzony rower. Zadzwoń [tu podany numer telefonu, którego nie pamiętam]”. Sądząc, że to jakaś pomyłka lub żart którego ze znajomych, wyrzuciłem karteczkę i udałem się na kolejne krótkie spotkanie z Panem Arturem ---- i Moniką ----, na którym to wspomniałem o tej sytuacji.
Miejsce, w którym zaparkowałem samochód nie jest przypadkowe, ponieważ w biurowcu „Centrum Biznesu ZIELENIAK” w lokalu ---- znajduje się biuro spółki, której jestem wspólnikiem, tj. ----
Pomijając powyższe, po odczytaniu mi w dniu ---- zeznań rzekomego pokrzywdzonego, rodzi się wiele pytań i wątpliwości, a zwłaszcza następujące, iż osoba poszkodowana, mając uszkodzony rower, wsiadła na niego i rzekomo mnie na tym uszkodzonym rowerze goniła. Mało tego udało się jej tego dokonać, jednakże już na takim etapie, że nie mogła osobiście poinformować mnie o zdarzeniu, udało jej się pozostawić za wycieraczką pojazdu opisaną kartkę. Okoliczności te jednoznacznie przemawiają za przyjęciem, iż cała sprawa jest działaniem ukierunkowanym wyłacznie na wyłudzenie pieniędzy.
Jednocześnie wykluczam możliwość prowadzenia samochodu Renault ---- o numerze rejestracyjnym ---- przez kogoś innego, gdyż ja jako jedyny jestem w posiadaniu kluczyka do tego samochodu. Drugi komplet kluczy do pojazdu zdeponowany jest w biurze mojego pracodawcy, tj. firmy ----, ----.
Wobec faktu, iż na dzień dzisiejszy nie wiem, czy wszczęto jakiekolwiek czynności wyjaśniające w przedmiotowej sprawie, wnoszę o poinformowanie mnie o podjętych w sprawie czynnościach i etapie, na którym się ona obecnie znajduje.
W celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy, wnoszę niniejszym o:
1. przesłuchanie powołanych powyżej świadków, tj. Artura ----, Moniki ---- i Wioletty ----, na okoliczność wydarzeń mających miejsce w dniu ----., a przede wszystkim spotkań, w których brałem udział;
2. analizę materiału z kamer video zlokalizowanych na parkingu „Centrum Biznesu ZIELENIAK” (dotyczy Banku PEKAO S.A., zlokalizowanego przed parkingiem), celem ustalenia, że samochód ten pozostawał zaparkowany w godzinach od około 19:00 do około 22:00;
3. przeprowadzenie ekspertyzy samochodu marki Renault ---- o numerze rejestracyjnym ---- przez biegłego z dziedziny mechaniki pojazdowej, celem ustalenia, czy wskutek przedstawionego stanu rzeczy, przez rzekomego pokrzywdzonego w niniejszej sprawie, mogło dojść do uszkodzeń roweru, którym miał się on poruszać oraz ustalenia, czy rzeczony pojazd uległ w ostatnim czasie jakiemukolwiek zdarzeniu odpowiadającemu okolicznościami wydarzeniom podawanym przez tegoż „rowerzystę.”
Z poważaniem
Michał ----
Świadkowie zostali już przesłuchani
CDN...........
To jest spotkanie związane z otwarciem kolejnej lokalizacji biznesu, którym się zajmuję. Na spotkanie mam jechać z przyjaciółmi. Postanawiamy, że na spotkanie pojedziemy jednym samochodem. Dla nie tubylców - Gdynia i Gdańsk to nie jest to samo miasto, z jednego do drugiego jest około 20 km. Czasem mam wrażenie że niektórzy nie rozróżniają tej kwestii i dla nich Gdańsk i Gdynia to jedno i to samo - po prostu trójmiasto. Pomimo że należę do tzw. ludności napływowej stało się to dla mnie już dość oczywiste, a nawet wgryzam się w lokalne animozje Gdynia vs Gdańsk, a po środku Sopocik taki sobie malutki siedzi cichutko, chociaż ostatnie żałosne rozgrywki na styku polityki i biznesu nie pozwalają o nim zapomnieć. Ci ludzie są okropni, zamiast się rozwijać to wciąż sobie skaczą do gardeł o pieniądze, rzyg.
Tyle dywagacji, dalej suche fakty, podane na talerzu, gotowe do podgrzania.
Pozostawiam zatem swoją wysłużoną żabę (tak nazywam swój OSS - Okropnie Stary Samochód) pod biurowcem w centrum miasta i przesiadam się do nieco nowszego czarnego kombi, który prowadzi mój serdeczny przyjaciel - Artur. Wyruszamy do Gdyni. Na spotkaniu, na które docieramy na około 20:00 jest dość zabawnie, aczkolwiek konsktruktywnie. Wyruszamy około 22:00 z powrotem do Gdańska. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze obejrzeć jeden lokal w Gdyni i sklep w Gdańsku. Docieramy na miejsce, gdzie pozostawiłem OSS, umawiamy się jeszcze na krótkie spotkanie, na które mam już dojechać żabą. Wsiadając do niej za szybą zauważam żółtą karteczki, które są nieco zmiędolona przez krople jesiennego deszczu.
Karteczki są dwie:
Pierwsza - Kierowco, potrąciłeś rowerzystę ok. godziny 20:15 na ulicy Rajskiej i uciekłeś z miejsca wypadku.
Druga - Ja naszczęście przeżyłem, ale mój rower jest uszkodzony. Zadzwoń i dalej podany numer telefonu, którego nie podam, z racji tego że wyrzuciłem te karteczki uznając to w pierwszej chwili za próbę naciągnięcia mnie i wrobienia w jakiś syf (pomyślałem tak przez to że od razu wyartykułowany został problem z rowerem, jakby była to najważniejsza sprawa - o wiele ważniejsza od kwestii zdrowotnych, a skoro się mówi, że się przeżyło, to znaczy że coś się jednak poszkodowanemu stało, po drugie nie chciałem dzwonić, bo obawiałem się że ktoś mnie będzie szantażował - więc po chwili namysłu po prostu te karteczki pomiąłem i wypieprzyłem).
Pojechałem na spotkanie z moimi przyjaciółmi, obgadaliśmy w 10 minut ważne kwestie i rozchodząc się opowiedziałem im o tych karteczkach. Nie pamiętam jaka była ich reakcja, ale chyba podobna do mojej. Rozeszliśmy się do domu.
Sprawy nie było przez jakiś czas zapomniałem o tym.
Nagle mail od opiekuna floty samochodowej do której zalicza się OSS, że poszukuje mnie policja. Yyyyyy? Od razu wiedziałem o co chodzi, ale przypaliłem z głupia frant o co chodzi, czy o radar czy o coś innego. Po jego telefonie na Policję, okazało się że właśnie o tą sprawę. Że jestem podejrzany o potrącenie rowerzysty i ucieczkę z miejsca wypadku. No pięknie, to się miło składa, że do mojej firmy trafia tak szalenie nobilitująca informacja o jej pracowniku. Ale opiekun naszej floty wykazał się zrozumieniem, dla mojej opowieści, chociaż brzmi ona na pierwszy raz dość niewyraźnie. Zasugerował, żebym sam się zgłosił na policję i opowiedział o tym, jak było naprawdę, skoro mam trzech świadków, którzy mogą potwierdzić moją wersję.
Rozmawiałem z nim w drodze z Warszawy do Gdańska, opowiedziałem tą historię koledze z pracy, z którym właśnie z tej Warszawy wracałem. Spekulowaliśmy z kolegą, że przecież po takim wydarzeniu muszą zostać ślady na samochodzie oraz że ciekawe ile ten człowiek ma lat, może jakiś starszy i nie rozróżnia marek - ciemny to ciemny i już. Znalazł na necie numer do Sekcji Ruchu Drogowego przy Komendzie Gdańsk. Zadzwoniłem i powiedziałem w czym rzecz, że chcę złożyć wyjaśnienia.
Proszę przyjść w godzinach pracy, czyli od 9:00 do 14:00 i można złożyć wyjaśnienia.
No i ekstra, i fajnie że pójdę i powiem, że jakiś skurwiel próbuje mnie wrobić! Poczułem już mniejsze zaniepokojenie tą sprawą. Było mi po prostu lżej, bo to nie jest miłe być podejrzanym o tak okropną rzecz. Kolega z pracy, wykazał się również dużą serdecznością i obiecał się skontaktować ze swoim kolegą, który jest sędzią, aby zapytać o pomoc w tej sprawie.
Jednak kolega nie odbierał....
Pełen słuszności sprawy i wiary w sprawiedliwość poleciałem następnego dnia o 9:00 rano na policję. Podjechałem do nowego budynku, w którym mieści się Sekcja Ruchu Drogowego, całkiem niedawno oddany do użytkowania przez policję. Wszedłem do poczekalni. Bardzo skromnie i możliwie tanio, kilku typów, którzy czekali na swoją kolej przed urzędnikiem, raczej nie wyglądali na fajnych i miłych.
- Dzień dobry, przyszedłem złożyć wyjaśnienia.
- A w jakiej sprawie?
Tu nastąpiło krótkie wyłuskanie przeze mnie sprawy i podanie numeru rejestracyjnego samochodu, bo numeru sprawy z racji swojej chęci szybkiego jej wyjaśnienia jeszcze nie znałem. Pani chwyciła za telefon, wykręciła znany tylko sobie wewnętrzny
- Sprawdź mi [tu numer rejestracji]
Po chwili oczekiwania okazało się że sprawę prowadzi Pan Wiesiu. Znów tajemniczy numer.
- Wiesiu, do Ciebie Pan [numer rejestracji], przyszedł złożyć wyjaśnienia
Po chwili poinformowała mnie, że mam usiąść i czekać.
Ok. Pewnie chwilę potrwa. Odpalam Operę Mini na telefonie. Onet Lajt, czy ktoś odpowiedział na posta z nowym setem na forum potem lektura o katastrofach lotniczych.
W końcu przyszedł Pan Wiesiu. Koło 55 lat, siwe włosy, ciężkie okulary, skórzana kamizelka, widać że w temacie siedzi od lat, i trochę się przykleił do biurka nie patrząc za okno.
Poszedłem do jego pokoju, w którym był jeszcze jeden policjant, który kogoś przesłuchiwał. Zostałem poproszony o dokumenty i o dowód rejestracjny. Musiałem po dowód skoczyć do samochodu, bo go tam niechcący zostawiłem. Oczywiście w drodze powrotnej nie mogłem odnaleźć tego samego pokoju. Ktoś mnie zapytał kogo szukam.
- Takiego pana starszego, siwy, okulary.
Oczywiście nie wiedzieli, ale po spokojnej analizie postawiłem na pokój, który w pierwszym momencie w ogóle mi nie pasował z racji swojego położenia. Ale okazało się że to tam.
Podałem dokumenty. Pan przeglądnął.
Nagle łypnął na mnie i prosto w nos mi wypalił:
- Wobec złożonych zeznań przez poszkodowanego jest Pan oskarżony o potrącenie rowerzysty poprzez nie udzielenie mu pierwszeństwa przejazdu oraz ucieczkę z miejsca wypadku, tj. o czyny zagrożone z [tutaj walnął z pamięci paragrafy]
Jezu. Aż podskoczyłem. Zabolało, że tak mnie ktoś oskarża.....
Przeczytał mi zeznania, z których zapamiętałem tyle:
W dniu ---- o godzinie 20:15 jadąc ulicą Rajską w kierunku ulicy Błędnik zostałem potrącony przez samochód marki Renault ---- który wymusił pierwszeństwo przejazdu wyjeżdżając z ulicy Gnilnej. Samochód uderzył we mnie, po czym odjechał z miejsca wypadku. Mój rower, a zwłaszcza koło uległy uszkodzeniu. Podniosłem się i zacząłem gonić ten samochód, dogoniłem go dopiero pod biurowcem Zieleniak, ale kierowcy juz nie było. Zostawiłem zatem żółtą karteczkę na której napisałem mniej więcej: Kierowco, potrąciłeś rowerzystę ok. godziny 20:15 na ulicy Rajskiej i uciekłeś z miejsca wypadku. Ja naszczęście przeżyłem, ale mój rower jest uszkodzony. Zadzwoń [i dalej podany numer telefonu którego nie podam, bo nie zapamiętałem]. Ponieważ kierowca nie zadzwonił, postanowiłem pójść na policję"
Zeznania były datowane na dzień po rzekomych wydarzeniach.
Po czym powiedziałem Panu swoją wersję, że byłem gdzie indziej, że mam świadków.
Ale on powiedział, że procedura wygląda tak, że on kieruje sprawę do sądu i tam mnie będą przesłuchiwać mnie i świadków i tak jeszcze raz, niezależnie od tego co teraz powiem, więc nie ma sensu, żebym teraz cokolwiek mówił.
Na moje pytania czy moze wykonać jakieś zabezpieczenie dowodów, np. w postaci nagrań z kamer video, powiedział że nie ma sensu, bo i tak już ich na pewno nie ma.
Świetnie!
Nazwisko rodowe matki, miejsce zatrudnienia, wysokość wynagrodzenia. Oskarżony nie przyznaje się. Wydziubdział to w Wordzie na szablonie po 20 minutach. Nie mógł wydrukować dobrze, więc mu poradziłem gdzie ma wstawić znak nowej strony. Był to dla niego szok, że coś takiego w ogóle jest.
Byłem też świadkiem jak do tego drugiego policjanta przychodzili kolesie wezwani jako właściciele samochodu, który został uwieczniony przez fotoradar.
Za każdym razem wyglądało to tak samo:
- Czy jest Pan właścicielem samochodu X
- Tak jestem
- Czy prowadził go Pan w dniu takim to a takim o godzinie takiej to a takiej
- Nie wiem, a kto jest na zdjęciu
- Zdjęcie jest dla Policji nie dla Pana
- No to ja nie wiem kto
- A czy wie Pan co grozi za składanie fałszywych zeznań?
- A jaka tam jest prędkość?
- A kto prowadził wtedy samochód?
- Nie pamiętam mówię, niech Pan mi pokaże to powiem
Wydaje mi się że chodziło im o to, jaka była prędkość, i czy bardziej się opłaca wziąć mandat dla kierującego czy mandat dla właściciela.
No i tak się przekomarzali, aż dochodzili do ceny. Jakaś żenada, jak na targu.
brrr
No ale mój Pan po wydrukowaniu zeznań, kazał mi je podpisać. Po czym na sam koniec wręczył mi karteczkę z ksero przysługujących mi praw. Zapytałem go czy w takim razie można wykonać ekspertyzę samochodu, bo przecież po takim wydarzeniu powinny być ślady. Pan ochoczo wstał, wyciągając ukradkiem spod biurka Marlboro i zapalniczkę, i powiedział, że idziemy obejrzeć samochód.
Założył kurteczkę, przed budynkiem odpalił papierosa. Udaliśmy się w kierunku samochodu. Obejrzał go, wytarł palcem jakiś kurz i stwierdził ze nic nie widzi. Wypaliłem razem z nim do końca, powiedział że spisze protokół z oględzin. Jakoś mu nie wierzyłem. Nieciekawie to wyszło. Czułem, że muszę udowadniać komuś, że nie jestem wielbłądem.
Kolega z pracy w tym samym dniu dodzwonił się do sędziego. W tym samym dniu spłodziliśmy pismo:
Gdańsk, dnia ----.
Michał ----
ul. ----
---- Gdańsk
Komenda Miejska Policji
w Gdańsku
Sekcja Ruchu Drogowego
Wyjaśnienia
Na podstawie art. 54 § 7 ustawy z dnia 24 sierpnia 2007 r. kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia (t.j. Dz. U. z 2008 r. Nr 133, poz. 848) przedstawiam, co następuje.
W dniu ---- br. otrzymałem od opiekuna floty samochodów w mojej firmie, ----, Pana ----, zawiadomienie, że został poproszony przez KMP w Krakowie (na wniosek KMP w Gdańsku), o ustalenie danych osoby użytkującej samochód Renault ----, nr. rej. K---- w dniu ----, w związku z podejrzeniem popełnienia w tym dniu wykroczenia polegającego na potrąceniu rowerzysty i ucieczki z miejsca wypadku.
Zaniepokojony tą sytuacją, osobiście udałem się w dniu ---- o godzinie 9:00 do Sekcji Ruchu Drogowego KMP w Gdańsku, celem złożenia wyjaśnień, jeszcze przed otrzymaniem wezwania do osobistego stawiennictwa. Przesłuchujący mnie policjant KMP w Gdańsku, poinformował mnie, że nie ma sensu składanie żadnych wyjaśnień, ponieważ i tak sprawa zostanie skierowana do Sądu, gdzie dopiero będę mógł złożyć stosowne wyjaśnienia i wnioski. W sporządzonej na tą okoliczność notatce służbowej podano jedynie, że nie przyznaję się do winy. Po ochłonięciu z emocji i przemyśleniu zaistniałej sytuacji, postanowiłem nie pozostawiać sprawy w ten sposób i złożyć pisemne wyjaśnienia w tej sprawie, co niniejszym czynię.
W dniu ---- około godziny 19:00 pozostawiłem użytkowany przez siebie samochód służbowy marki Renault ---- o numerze rejestracyjnym ---- pod biurowcem „Centrum Biznesu ZIELENIAK”, zlokalizowanym przy ul Wały Piastowskie 1, 80-958 Gdańsk, ponieważ wraz z innymi dwiema osobami, tj.:
Panem Arturem ----, zam. ---- Gdańsk, ----, telefon kontaktowy ----;
Panią Moniką ----, zam. ---- Gdańsk, ----, telefon kontaktowy ----;
udałem się pojazdem marki Ford ----, kierowanym przez Pana Artura ---- do Gdyni, na ulicę ----, na spotkanie z Panią Wiolettą ----, zam. ---- Gdynia, ----, telefon kontaktowy: ----.
Spotkanie to trwało do godziny 22:00, po czym powróciłem wraz z Panem Arturem ---- i Moniką ---- do Gdańska. Podczas wsiadania do samochodu, zauważyłem za szybą żółtą karteczkę z informacją o treści mniej więcej następującej:
„Potrąciłeś rowerzystę, na szczęście nic mi się nie stało, ale mam uszkodzony rower. Zadzwoń [tu podany numer telefonu, którego nie pamiętam]”. Sądząc, że to jakaś pomyłka lub żart którego ze znajomych, wyrzuciłem karteczkę i udałem się na kolejne krótkie spotkanie z Panem Arturem ---- i Moniką ----, na którym to wspomniałem o tej sytuacji.
Miejsce, w którym zaparkowałem samochód nie jest przypadkowe, ponieważ w biurowcu „Centrum Biznesu ZIELENIAK” w lokalu ---- znajduje się biuro spółki, której jestem wspólnikiem, tj. ----
Pomijając powyższe, po odczytaniu mi w dniu ---- zeznań rzekomego pokrzywdzonego, rodzi się wiele pytań i wątpliwości, a zwłaszcza następujące, iż osoba poszkodowana, mając uszkodzony rower, wsiadła na niego i rzekomo mnie na tym uszkodzonym rowerze goniła. Mało tego udało się jej tego dokonać, jednakże już na takim etapie, że nie mogła osobiście poinformować mnie o zdarzeniu, udało jej się pozostawić za wycieraczką pojazdu opisaną kartkę. Okoliczności te jednoznacznie przemawiają za przyjęciem, iż cała sprawa jest działaniem ukierunkowanym wyłacznie na wyłudzenie pieniędzy.
Jednocześnie wykluczam możliwość prowadzenia samochodu Renault ---- o numerze rejestracyjnym ---- przez kogoś innego, gdyż ja jako jedyny jestem w posiadaniu kluczyka do tego samochodu. Drugi komplet kluczy do pojazdu zdeponowany jest w biurze mojego pracodawcy, tj. firmy ----, ----.
Wobec faktu, iż na dzień dzisiejszy nie wiem, czy wszczęto jakiekolwiek czynności wyjaśniające w przedmiotowej sprawie, wnoszę o poinformowanie mnie o podjętych w sprawie czynnościach i etapie, na którym się ona obecnie znajduje.
W celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy, wnoszę niniejszym o:
1. przesłuchanie powołanych powyżej świadków, tj. Artura ----, Moniki ---- i Wioletty ----, na okoliczność wydarzeń mających miejsce w dniu ----., a przede wszystkim spotkań, w których brałem udział;
2. analizę materiału z kamer video zlokalizowanych na parkingu „Centrum Biznesu ZIELENIAK” (dotyczy Banku PEKAO S.A., zlokalizowanego przed parkingiem), celem ustalenia, że samochód ten pozostawał zaparkowany w godzinach od około 19:00 do około 22:00;
3. przeprowadzenie ekspertyzy samochodu marki Renault ---- o numerze rejestracyjnym ---- przez biegłego z dziedziny mechaniki pojazdowej, celem ustalenia, czy wskutek przedstawionego stanu rzeczy, przez rzekomego pokrzywdzonego w niniejszej sprawie, mogło dojść do uszkodzeń roweru, którym miał się on poruszać oraz ustalenia, czy rzeczony pojazd uległ w ostatnim czasie jakiemukolwiek zdarzeniu odpowiadającemu okolicznościami wydarzeniom podawanym przez tegoż „rowerzystę.”
Z poważaniem
Michał ----
Świadkowie zostali już przesłuchani
CDN...........
poniedziałek, października 13, 2008
LoveAndHateontheBeach VOL2
niedziela, października 12, 2008
My place - co dostałem
W ramach akcji MyPlace, tylko 2 osoby sie wykazaly.
Szanowni Panstwo!
WEB 2.0 i blogi - z definicji:
Web 2.0 - określenie serwisów internetowych, powstałych po 2001 roku, w których działaniu podstawową rolę odgrywa treść generowana przez użytkowników danego serwisu. Ten termin został spopularyzowany dzięki firmie O'Reilly Media, która w 2004 roku zorganizowała szereg konferencji poświęconych temu nowemu trendowi internetowemu.
So WTF?
lokalizacja 1
koło torów, z drewniano-szutrowym ogrodem, wejscie - zielone drzwi, niedaleko sklepik i browarek marki cobra, a na telefon z pobliskiej knajpy przywoza cytrynowe kuleczki.
siedziba czlowieka ktory nazywa sie googledeephousemusic, czyli wyszukiwarka dobrej muzy, maniak mdma oraz ryszard lwie serce
lokalizacja 2
niedaleko morskiego (lub jak kto woli, kakowego) oka, w pomieszczeniu którego wymiary można ocenić robiąc orła w powietrzu w głównych kierunkach róży wiatrów, ukochana miejscówka, która wnosi nielegal do codzienności, java2/actionscript/.net/css pomieszane z brzmieniami nadciagajacymi przez server z katalogiem maciejstuff
(read the manual first!)
!
Szanowni Panstwo!
WEB 2.0 i blogi - z definicji:
Web 2.0 - określenie serwisów internetowych, powstałych po 2001 roku, w których działaniu podstawową rolę odgrywa treść generowana przez użytkowników danego serwisu. Ten termin został spopularyzowany dzięki firmie O'Reilly Media, która w 2004 roku zorganizowała szereg konferencji poświęconych temu nowemu trendowi internetowemu.
So WTF?
lokalizacja 1
koło torów, z drewniano-szutrowym ogrodem, wejscie - zielone drzwi, niedaleko sklepik i browarek marki cobra, a na telefon z pobliskiej knajpy przywoza cytrynowe kuleczki.
siedziba czlowieka ktory nazywa sie googledeephousemusic, czyli wyszukiwarka dobrej muzy, maniak mdma oraz ryszard lwie serce
lokalizacja 2
niedaleko morskiego (lub jak kto woli, kakowego) oka, w pomieszczeniu którego wymiary można ocenić robiąc orła w powietrzu w głównych kierunkach róży wiatrów, ukochana miejscówka, która wnosi nielegal do codzienności, java2/actionscript/.net/css pomieszane z brzmieniami nadciagajacymi przez server z katalogiem maciejstuff
(read the manual first!)
!
sobota, października 11, 2008
Uwaga London! Noko atakuje!
piątek, września 26, 2008
-= Studio Apartment =-
I love this place! Dzieją się tam rzeczy magiczne, transkontynentalna łącznośc muzyczna, efekty specjalne, bar serwuje drinki, jest mało miejsca, ale dajemy radę!
Każdy z nas ma takie swoje miejsce, w którym uwielbia się spędzać wolny czas. Jakiś kącik, a czasem może i gabinet, czasem to kawałek biurka. My place!
Chciałbym serdecznie zaprosić wszystkich aby przesłali mi swoje ulubione miejscówki i opowiedzieli coś o nich, umieszczę je bez podawania autorów, będzie ciekawie.
Termin do przyszłego piątku, adres znany a jak ktos nie zna, to trzeba poszukać, da się znaleźć, z dopiskiem MyPlace!
Każdy z nas ma takie swoje miejsce, w którym uwielbia się spędzać wolny czas. Jakiś kącik, a czasem może i gabinet, czasem to kawałek biurka. My place!
Chciałbym serdecznie zaprosić wszystkich aby przesłali mi swoje ulubione miejscówki i opowiedzieli coś o nich, umieszczę je bez podawania autorów, będzie ciekawie.
Termin do przyszłego piątku, adres znany a jak ktos nie zna, to trzeba poszukać, da się znaleźć, z dopiskiem MyPlace!
piątek, września 19, 2008
niedostateczny, mierny, miernota
Chciałbym podzielić się pewnym spostrzeżeniem, dotyczącym tego, na co się wszyscy bezwiednie zgadzamy, a mianowicie na otaczającą nas miernotę oraz zupełny brak pomysłu na cokolwiek.
Otaczająca nas rzeczywistość wygląda jak dla mnie, jak zakurzone stare meble z epoki Gierka, na które ktoś postawił kilka kryształów oraz kino domowe marki Denan lub TKD (takie nazwy są celowe i wynikają z chłamu który płynie do nas z chin w kontenerach również made in China). Całość tworzy kompozycję dość tragiczną i tandeciarską, jest próba błysku i efektu, ale u każdej choć trochę wrażliwej osoby, powoduje zwyczajną cofkę.
Polot
Jako kraj i obywatele cierpimy na chroniczny brak polotu - nie potrafimy zaciekawiać, zachwycać, powalać na kolana. 99% wykonywanych przez naszych rodaków rzeczy robione jest po łebkach, bez pasji i co najgorsze - z miłości do pieniądza. Niestety - dla mnie osobiście takie podejście do rzeczywistości śmierdzi. Tak po prostu śmierdzi. I odwracam od niego głowę. Bo jak mam kupić samochód od sprzedawcy, który nie sprzedaje tego auta z pasją? Jak mam oglądać kolejny beznadziejny tvshow kupiony na licencji od jakiejś tam stacji? Sztuczne uśmiechy, złote kety bransolety i wywijające panny, którym kiedyś się coś udało i jadą teraz na tym jako celebrites? Nikt nie chce dokonywać, każdy chce być, istnieć, błyszczeć. A w jakim celu? Publicznie - dla kasy, prywatnie - dla podładowania zakompleksionych akumulatorków. Co was powaliło ostatnio na nogi? Wzruszyło?
Kolejna wystawa na której jakaś idiotka krzyżuje larry flinta na krzyżu, bo to niby jest wymowne? Kolejny wyczyn Srody albo Fila lub innych debili Mroczków, pomroczków itp. Bo pokazał dupę, powiedział chuj, albo bił się z policjantami?
Kolejna chujowa reklama kolejnego beznadziejnego produktu w tv?
NIE NIE NIE!
Pasja
Ale gdzie jest ten element pasji? Gdzie są pasjonaci, którzy chcą dopiąć wszystko na ostatni guzik, i dwa miliony razy się zastanowią, zanim coś powiedzą, publicznie udostępnią?
Czym się przykuwa naszą uwagę? Gdzie pomysł? Odpowiem - w dupie. Tak! Dokładnie! W dupie.
Bo nie szuka się, nie dopieszcza. Kopiuje się i owszem - masowo. W kółko to samo, do wyżygania. Kiedy wreszcie minie czas, w którym wszyscy muszą być tacy sami (czytaj - beznadziejni wylasnowani co-to-nie-ja)?
Kiedy zacznie się cenić ludzi, którzy światu chcą pokazać coś innego? Którzy mają nawet najmniejsze swoje własne podwórko pomysłów? I kiedy przestanie się słuchać nadętych buców, którzy o sobie mówią JESTEM NAJLEPSZY?
Dla mnie każdy oryginalny pomysł jest super, bo jest oryginalny. Każda pasja rodzi wspaniałe rzeczy, a potem pieniądze. A nie odwrotnie. Pasję do pieniędzy.
Podsumowanie
Odwiedziłem ostatnio Profesora pewnej uczelni, jego gabinet w okropnym budynku był jak z innej bajki - stare meble, pamiątki. Po dwóch jego zdaniach odczuwałem olbrzymi respekt, po kolejnych zobaczyłem wokół niego aurę. Był bezinteresowny, skromny i niezwykle ciepły.
Skromność i pokora! Skromność i pokora!
Jeśli ktoś nie ma pokory, to życie go jej nauczy, prędzej czy później!
Jeśli biznesmen nie czuje pokory, to rynek go jej nauczy!
Bądź pomysłowy, a jeśli nie potrafisz, to szukaj innych którzy są, razem można przenosić góry!
Pojechałem sobie dzisiaj.
A oto fajny pomysł, który mi się rzucił w oczy :) Banalne, ale z jajem
Otaczająca nas rzeczywistość wygląda jak dla mnie, jak zakurzone stare meble z epoki Gierka, na które ktoś postawił kilka kryształów oraz kino domowe marki Denan lub TKD (takie nazwy są celowe i wynikają z chłamu który płynie do nas z chin w kontenerach również made in China). Całość tworzy kompozycję dość tragiczną i tandeciarską, jest próba błysku i efektu, ale u każdej choć trochę wrażliwej osoby, powoduje zwyczajną cofkę.
Polot
Jako kraj i obywatele cierpimy na chroniczny brak polotu - nie potrafimy zaciekawiać, zachwycać, powalać na kolana. 99% wykonywanych przez naszych rodaków rzeczy robione jest po łebkach, bez pasji i co najgorsze - z miłości do pieniądza. Niestety - dla mnie osobiście takie podejście do rzeczywistości śmierdzi. Tak po prostu śmierdzi. I odwracam od niego głowę. Bo jak mam kupić samochód od sprzedawcy, który nie sprzedaje tego auta z pasją? Jak mam oglądać kolejny beznadziejny tvshow kupiony na licencji od jakiejś tam stacji? Sztuczne uśmiechy, złote kety bransolety i wywijające panny, którym kiedyś się coś udało i jadą teraz na tym jako celebrites? Nikt nie chce dokonywać, każdy chce być, istnieć, błyszczeć. A w jakim celu? Publicznie - dla kasy, prywatnie - dla podładowania zakompleksionych akumulatorków. Co was powaliło ostatnio na nogi? Wzruszyło?
Kolejna wystawa na której jakaś idiotka krzyżuje larry flinta na krzyżu, bo to niby jest wymowne? Kolejny wyczyn Srody albo Fila lub innych debili Mroczków, pomroczków itp. Bo pokazał dupę, powiedział chuj, albo bił się z policjantami?
Kolejna chujowa reklama kolejnego beznadziejnego produktu w tv?
NIE NIE NIE!
Pasja
Ale gdzie jest ten element pasji? Gdzie są pasjonaci, którzy chcą dopiąć wszystko na ostatni guzik, i dwa miliony razy się zastanowią, zanim coś powiedzą, publicznie udostępnią?
Czym się przykuwa naszą uwagę? Gdzie pomysł? Odpowiem - w dupie. Tak! Dokładnie! W dupie.
Bo nie szuka się, nie dopieszcza. Kopiuje się i owszem - masowo. W kółko to samo, do wyżygania. Kiedy wreszcie minie czas, w którym wszyscy muszą być tacy sami (czytaj - beznadziejni wylasnowani co-to-nie-ja)?
Kiedy zacznie się cenić ludzi, którzy światu chcą pokazać coś innego? Którzy mają nawet najmniejsze swoje własne podwórko pomysłów? I kiedy przestanie się słuchać nadętych buców, którzy o sobie mówią JESTEM NAJLEPSZY?
Dla mnie każdy oryginalny pomysł jest super, bo jest oryginalny. Każda pasja rodzi wspaniałe rzeczy, a potem pieniądze. A nie odwrotnie. Pasję do pieniędzy.
Podsumowanie
Odwiedziłem ostatnio Profesora pewnej uczelni, jego gabinet w okropnym budynku był jak z innej bajki - stare meble, pamiątki. Po dwóch jego zdaniach odczuwałem olbrzymi respekt, po kolejnych zobaczyłem wokół niego aurę. Był bezinteresowny, skromny i niezwykle ciepły.
Skromność i pokora! Skromność i pokora!
Jeśli ktoś nie ma pokory, to życie go jej nauczy, prędzej czy później!
Jeśli biznesmen nie czuje pokory, to rynek go jej nauczy!
Bądź pomysłowy, a jeśli nie potrafisz, to szukaj innych którzy są, razem można przenosić góry!
Pojechałem sobie dzisiaj.
A oto fajny pomysł, który mi się rzucił w oczy :) Banalne, ale z jajem
czwartek, września 11, 2008
Chyba skoczę po wino
Zachęcony kilkoma muzycznymi klimatami, które zapodał Madmed, postanowiłem powspominać - pewien klimat znany wąskiej grupie ludzi:
17 lat i nic sie kurwa nie zmieniło!
WYPIERDALAĆ WYPIERDALAĆ!
SIŁA ZA SIŁĘ!!!!!!!!!!
JESTEŚMY PUNKOWCAMI I BĘDZIEMY TAK GRAĆ PRZEZ CAŁE ŻYCIE!
17 lat i nic sie kurwa nie zmieniło!
WYPIERDALAĆ WYPIERDALAĆ!
SIŁA ZA SIŁĘ!!!!!!!!!!
JESTEŚMY PUNKOWCAMI I BĘDZIEMY TAK GRAĆ PRZEZ CAŁE ŻYCIE!
piątek, września 05, 2008
W drodze.......
środa, września 03, 2008
Google Chrome
Dotychczas używałem:
IE - na początku
OPERA - dłuższy czas, ale dość wolna i pewne elementy jak dla mnie nie przemyślane
FF - jakoś tak zaniedbałem
FLOCK (based on FF) - ostatnia moja przeglądarka, całkiem fajna, ale zbyt ciężka.
I wreszcie jest coś nowego!!!!
Naprawdę super nowa przegladarka prosto od google - jak dla mnie szybkoscia i sposobem dzialania bije na leb IE oraz FF
Tutaj można ją pobrać: Pobierz Google Chrome
Tutaj dość ciekawa historyjka - Co i dlaczego znalazło się w Chrome
POLECAM!!!!
IE - na początku
OPERA - dłuższy czas, ale dość wolna i pewne elementy jak dla mnie nie przemyślane
FF - jakoś tak zaniedbałem
FLOCK (based on FF) - ostatnia moja przeglądarka, całkiem fajna, ale zbyt ciężka.
I wreszcie jest coś nowego!!!!
Naprawdę super nowa przegladarka prosto od google - jak dla mnie szybkoscia i sposobem dzialania bije na leb IE oraz FF
Tutaj można ją pobrać: Pobierz Google Chrome
Tutaj dość ciekawa historyjka - Co i dlaczego znalazło się w Chrome
POLECAM!!!!
poniedziałek, września 01, 2008
Halo Dziadku
Poniedziałkowa rozmowa z serdecznym przyjacielem z Krakowa:
- Co tam w Krakowie man? - pytam - Nic nie blogujesz, 2 miesiące bez posta.
- No jakoś tak się zatrzymało, sprzedałem aparat - odpowiada serdeczny przyjaciel z Krakowa
dopowiedziałem mu dalszą część tej historii:
"No jakoś tak się zatrzymało, sprzedałem aparat, wyrzuciłem ostatnią torbę jarania, skasowałem hasła do wszystkich portali i blogów, skasowałem dupy z C:/system/nie_ruszac/aa18881 , wypaliłem ostatniego marlborasa patrząc na moje osiedle...... opadłem na kanapę, nogi w kapciach wysunąłem na fotel, to teraz - pomyslalem, to teraz - czas zostac dziadkiem.
W tym momencie wchodzi kawałek:
"
- Co tam w Krakowie man? - pytam - Nic nie blogujesz, 2 miesiące bez posta.
- No jakoś tak się zatrzymało, sprzedałem aparat - odpowiada serdeczny przyjaciel z Krakowa
dopowiedziałem mu dalszą część tej historii:
"No jakoś tak się zatrzymało, sprzedałem aparat, wyrzuciłem ostatnią torbę jarania, skasowałem hasła do wszystkich portali i blogów, skasowałem dupy z C:/system/nie_ruszac/aa18881 , wypaliłem ostatniego marlborasa patrząc na moje osiedle...... opadłem na kanapę, nogi w kapciach wysunąłem na fotel, to teraz - pomyslalem, to teraz - czas zostac dziadkiem.
W tym momencie wchodzi kawałek:
"
niedziela, lipca 06, 2008
środa, czerwca 18, 2008
Spotkanie z Belmondo
No i wreszcie, stało się. Przy okazji poprawin po Weselu Szanownych Państwa Młodych Moni i Jacka, udało się wypić kilka haków z Panem Belomndo.
Naprawdę trzymał się dzielnie, najpierw padł PanJac, potem ja a on nic. Twardziel po prostu! A jak w nocy wstałem się napić (muszynianki) to widziałem w półmroku dwoje oczu koloru wyświetlacza od radia Blaupunkt, które spokojnie obserwowały dogorywające towarzystwo.
Namawiam PanJaca na to aby Belmo mógł się wybrać na wakacje do 3City, trochę poleniuchować na plaży, wyrwać kilka lasek w Sopocie, może jakaś nowa fryzura. Jest szansa że się zgodzi (PanJack, bo Belmondo chce). Jeśli tak, to fundniemy mu transport UPS-em, podobno strasznie wygodne, tak mówił sam Belmondo.
Naprawdę trzymał się dzielnie, najpierw padł PanJac, potem ja a on nic. Twardziel po prostu! A jak w nocy wstałem się napić (muszynianki) to widziałem w półmroku dwoje oczu koloru wyświetlacza od radia Blaupunkt, które spokojnie obserwowały dogorywające towarzystwo.
Namawiam PanJaca na to aby Belmo mógł się wybrać na wakacje do 3City, trochę poleniuchować na plaży, wyrwać kilka lasek w Sopocie, może jakaś nowa fryzura. Jest szansa że się zgodzi (PanJack, bo Belmondo chce). Jeśli tak, to fundniemy mu transport UPS-em, podobno strasznie wygodne, tak mówił sam Belmondo.
czwartek, czerwca 12, 2008
Odwiedziny Wielkiego Szu
Znany wszystkim tajny przemytnik, bankier i biznesmen, ojciec i syn, światowej sławy podróżnik (wielokrotnie przekraczał granicę krakowa i katowic, nawet dwa razy dziennie), ojciec sukcesu Art-B, oddany do dzisiaj idei pomysłu oscylatora, odwiedził wczoraj nasze biuro.
To była niesamowicie pouczająca wizyta, rozstrzygnął nasze wszystkie wątpliwości, które nagromadziły się od jego ostatniej wizyty w sierpniu 2007.
Dziękujemy Ci Panie Ostry Baksik.
To była niesamowicie pouczająca wizyta, rozstrzygnął nasze wszystkie wątpliwości, które nagromadziły się od jego ostatniej wizyty w sierpniu 2007.
Dziękujemy Ci Panie Ostry Baksik.
poniedziałek, czerwca 09, 2008
Trójmiejski koktajl
zaserwował mi dziś mój lokalny portal trojmiasto.pl
Jest dramatycznie ale z happy endem. Gagów co najmniej kilka.
I na dodatek ten wysublimowany humor gawiedzi :)
cut here----------------------------------------------
Policjanci znowu ratują tonącą kobietę
Gdyńscy policjanci uratowali życie kobiecie, która topiła się w morzu przy Bulwarze Nadmorskim. To drugi przypadek w ostatnich dniach, że policjanci ratują tonących.
W nocy z piątku na sobotę policja otrzymała zgłoszenie, że w okolicy Bulwaru Nadmorskiego zobacz na mapie Gdyni w Gdyni topi się kobieta. Świadek informował, że w odległości około 80 metrów od brzegu znajduje się kobieta, która nie ma siły dopłynąć do brzegu.
Na miejsce natychmiast wysłano patrol. Akcję ratunkową rozpoczęli starszy sierżant Radosław Kamiński i młodszy aspirant Krzysztof Dudzis. Policjanci dotarli do zmęczonej walką z wodą kobiety, ale ze względu na silne fale mieli problem z jej holowaniem. Na szczęście do ratowników dopłynęła motorówka straży pożarnej i 54-latkę wyciągnięto z wody.
Gdynianka była wyziębiona i wymagała pomocy pogotowia ratunkowego. Kobieta nie była w stanie powiedzieć w jaki sposób znalazła się w ubraniu w wodzie. Szybko okazało się dlaczego: była nietrzeźwa i miała ponad promil alkoholu w organizmie.
W zeszłym tygodniu opisaliśmy sytuację, gdy policjanci z Gdańska uratowali inną kobietę, która topiła się w Motławie.
opinie
zobacz cały wątek ukryj wątek
a gdzie łudka? (4)
ciekawe gdzie odpłynęła reszta "zabawowej ekipy" bo chyba sama sobie nie popłynęła taki kawał drogi...
Jest dramatycznie ale z happy endem. Gagów co najmniej kilka.
I na dodatek ten wysublimowany humor gawiedzi :)
cut here----------------------------------------------
Policjanci znowu ratują tonącą kobietę
Gdyńscy policjanci uratowali życie kobiecie, która topiła się w morzu przy Bulwarze Nadmorskim. To drugi przypadek w ostatnich dniach, że policjanci ratują tonących.
W nocy z piątku na sobotę policja otrzymała zgłoszenie, że w okolicy Bulwaru Nadmorskiego zobacz na mapie Gdyni w Gdyni topi się kobieta. Świadek informował, że w odległości około 80 metrów od brzegu znajduje się kobieta, która nie ma siły dopłynąć do brzegu.
Na miejsce natychmiast wysłano patrol. Akcję ratunkową rozpoczęli starszy sierżant Radosław Kamiński i młodszy aspirant Krzysztof Dudzis. Policjanci dotarli do zmęczonej walką z wodą kobiety, ale ze względu na silne fale mieli problem z jej holowaniem. Na szczęście do ratowników dopłynęła motorówka straży pożarnej i 54-latkę wyciągnięto z wody.
Gdynianka była wyziębiona i wymagała pomocy pogotowia ratunkowego. Kobieta nie była w stanie powiedzieć w jaki sposób znalazła się w ubraniu w wodzie. Szybko okazało się dlaczego: była nietrzeźwa i miała ponad promil alkoholu w organizmie.
W zeszłym tygodniu opisaliśmy sytuację, gdy policjanci z Gdańska uratowali inną kobietę, która topiła się w Motławie.
opinie
zobacz cały wątek ukryj wątek
a gdzie łudka? (4)
ciekawe gdzie odpłynęła reszta "zabawowej ekipy" bo chyba sama sobie nie popłynęła taki kawał drogi...
sobota, czerwca 07, 2008
Pojawił się znikąd, zaintrygował wszystkich
Nie zapamiętasz go od razu, zwrócisz jednak na niego uwagę.
Po pewnym czasie będzie flashback.
I wrócisz, aby dowiedzieć się o nim więcej.
Aby poznać jego najnowsze przygody.
Zgłębić jego trudny los, jaki wiódł, przed wykupieniem z niewoli.
Aby po prostu się pośmiać i posłuchać jego żartów.
Szanowne Panie, Szanowni Panowie,
OTO KOT
BELMONDO
Więcej historii o Belmondo, szukaj na betko - ordinary guy
Po pewnym czasie będzie flashback.
I wrócisz, aby dowiedzieć się o nim więcej.
Aby poznać jego najnowsze przygody.
Zgłębić jego trudny los, jaki wiódł, przed wykupieniem z niewoli.
Aby po prostu się pośmiać i posłuchać jego żartów.
Szanowne Panie, Szanowni Panowie,
OTO KOT
BELMONDO
Więcej historii o Belmondo, szukaj na betko - ordinary guy
PROPER OFFICE VOL. 2
- Look at it. How am I suppose to run this thing from that? We'll need a proper office. I want a new one, Tommy. You're going to buy it for me.
- Why me?
- Well, you know about caravans.
- How's that?
- You spent a summer in one, which means you know more than me. And I don't want to have my pants pulled down over the price.
- What's wrong with this one?
- Oh, nothing, Tommy. It's tiptop. I'm just not sure about the colour.
Pierwsze biuro inicjatyw gospodarczych zostało popełnione wspólnie z Adasiem w Krakowie, na Lea, w biurowcu u kolesia. Szkoda ze nie mamy zdjec z tamtych klimatów.
Teraz to drugi proper office, ale w zupełnie oldschoolowym miejscu. Stalowa konstrukcja, stojąc w rogu biura przy oknach (biuro jest narożne, więc prawie jak w samolocie) ma sie wrazenie ze wszystko zaraz sie urwie (budynek miał przegląd w zeszłym roku, więc nie ma się o co bać - uspokajał koleżka który to pokazywał Arturowi), ale naprawdę, jak przejeżdża tram to wszystko drży, bo to budynek mocno stalowy.
W każdym razie wrażenia niesamowite, wczoraj wieczorem skręcaliśmy meble i ustawiła się policja z radarem, na wprost nam i kibicowaliśmy kolesiom, żeby zdążyli na żółtym bo wtedy się nie zwalniało i łapali :) :) :)
Dalsze relacje na pewno będą. Bo dopiero się urządzamy.
- Why me?
- Well, you know about caravans.
- How's that?
- You spent a summer in one, which means you know more than me. And I don't want to have my pants pulled down over the price.
- What's wrong with this one?
- Oh, nothing, Tommy. It's tiptop. I'm just not sure about the colour.
Pierwsze biuro inicjatyw gospodarczych zostało popełnione wspólnie z Adasiem w Krakowie, na Lea, w biurowcu u kolesia. Szkoda ze nie mamy zdjec z tamtych klimatów.
Teraz to drugi proper office, ale w zupełnie oldschoolowym miejscu. Stalowa konstrukcja, stojąc w rogu biura przy oknach (biuro jest narożne, więc prawie jak w samolocie) ma sie wrazenie ze wszystko zaraz sie urwie (budynek miał przegląd w zeszłym roku, więc nie ma się o co bać - uspokajał koleżka który to pokazywał Arturowi), ale naprawdę, jak przejeżdża tram to wszystko drży, bo to budynek mocno stalowy.
W każdym razie wrażenia niesamowite, wczoraj wieczorem skręcaliśmy meble i ustawiła się policja z radarem, na wprost nam i kibicowaliśmy kolesiom, żeby zdążyli na żółtym bo wtedy się nie zwalniało i łapali :) :) :)
Dalsze relacje na pewno będą. Bo dopiero się urządzamy.
środa, czerwca 04, 2008
Niesamowite na dzis
Obydwa - koniecznie do konca.
Smiesze i rozczulajace.
Sie dobrze bawili, a tamci im dokopali.
I dodatkowo kawal:
Sklep, mega kolejka, goraco, jakis dzieciak marudzi mocno juz poddenerwowanej mamusi:
- Mamo, mamo ja chce pic.
- Zaraz dziecko
Dzieciak chwile sie kreci ale zaraz mocno zdenerwowany ciagnie Mame za rekaw
- Mamo, mamo ja chce jesc
- Zaraz dziecko uspokoj sie
Na to wtraca sie stojacy za nimi w kolejce jegomosc i przemadrzalym glosem doradza mamusi:
- Pani mu kupi arbuza, to sie naje i napije
Mama wbila w jegomoscia mocno wkurwiony wzrok, zbiera sie na cieta riposte i nagle wypala
- Pan se zwali konia nogami, to sobie Pan poruchasz i potanczysz.
hehehehehhehehe, to cos w stylu wyjka ryska mistrza cietej riposty
Smiesze i rozczulajace.
Sie dobrze bawili, a tamci im dokopali.
I dodatkowo kawal:
Sklep, mega kolejka, goraco, jakis dzieciak marudzi mocno juz poddenerwowanej mamusi:
- Mamo, mamo ja chce pic.
- Zaraz dziecko
Dzieciak chwile sie kreci ale zaraz mocno zdenerwowany ciagnie Mame za rekaw
- Mamo, mamo ja chce jesc
- Zaraz dziecko uspokoj sie
Na to wtraca sie stojacy za nimi w kolejce jegomosc i przemadrzalym glosem doradza mamusi:
- Pani mu kupi arbuza, to sie naje i napije
Mama wbila w jegomoscia mocno wkurwiony wzrok, zbiera sie na cieta riposte i nagle wypala
- Pan se zwali konia nogami, to sobie Pan poruchasz i potanczysz.
hehehehehhehehe, to cos w stylu wyjka ryska mistrza cietej riposty
wtorek, maja 20, 2008
2001 - powrót do przeszłości
Tak właśnie jakoś wyszperałem zupełnie stare materiały, który powstały w pewnym mieszkaniu w Krakowie na Os. Wincentego Turka.
Mieszkaliśmy wtedy z Danielem (Lord Khan) jego kolegą Markiem (? nie pamiętam) który był wysoko klasyfikowanym Kick Boxerem, to były równiez czasy spędzone z SoundForge, Daniel był mocno zafascynowany HipHopem, udało mi się cudem zripować jego jeden z tracków, niestety płyta była dość mocno porysowana, dlatego brzmi to dość słabo...
Ale warto sobie przypomnieć te chwile.
Z płytki NetNight - słynny wstęp :) [pobierz]
Z demka LordKhan [pobierz]
Rymy MadMeda w oprawie muzycznej [pobierz] Uwaga, dość wulgarne :)
Mieszkaliśmy wtedy z Danielem (Lord Khan) jego kolegą Markiem (? nie pamiętam) który był wysoko klasyfikowanym Kick Boxerem, to były równiez czasy spędzone z SoundForge, Daniel był mocno zafascynowany HipHopem, udało mi się cudem zripować jego jeden z tracków, niestety płyta była dość mocno porysowana, dlatego brzmi to dość słabo...
Ale warto sobie przypomnieć te chwile.
Z płytki NetNight - słynny wstęp :) [pobierz]
Z demka LordKhan [pobierz]
Rymy MadMeda w oprawie muzycznej [pobierz] Uwaga, dość wulgarne :)
piątek, maja 02, 2008
czwartek, maja 01, 2008
Wkurw
Blogger jest do dupy. Przełączyłem się na edycję HTML i mi zeżarło całego posta, którego pisałem (było o Bobim Marley'u i przepisowym jeżdżeniu autem). Jeszcze jeden taki numer i przesiadam się na Wordpressa!
Wklejam to, co pozstało z mojego posta (shit happens, a tak się starałem)
cut here-----------------------------------------------------------------------------------------
Most people think,
Great God will come from the skies,
Take away everything
And make everybody feel high.
But if you know what life is worth,
You will look for yours on earth:
And now you see the light,
You stand up for your rights.
W której grupie się odnajdujesz? Czy walczysz, czy czekasz?
Czy realizujesz postanowienia noworoczne? Czy masz wrażenie, że życie przecieka Ci przez palce?
Czy nie potrafisz się zatrzymać? Czy są ważniejsze rzeczy niż pieniądze? Czy można wyładowywać swoją frustrację na innych ludziach? Czy wypada myśleć tylko o sobie? Czy hedonizm jest zły? Czy każdy musi być taki jak wszyscy? Czy wszyscy muszą być tacy jak nakazują magazyny? Czy są wśród nas dobrzy ludzie? Czy możliwe jest w tym chorym świecie odrodzenie cywilizacji przyjaźni, pomocy drugiemu człowiekowi, braku interesowności, uśmiechu i pokoju. Człowiek człowiekowi wilkiem. Nerwowe spojrzenia na ulicach, kierowcy gotowi Cię zabić za jazdę 5>nie spieszcie się jeśli nie musicie. To fajne uczucie umieć przestać przeć. Ale jeszcze trudniej jest mówić powolnym dostojnym głosem: DOBRANOC EVERYBODY!
------------------------------------------------------------------------ cut here
Oprócz powyższych strzępków w całości został uchował się flesz chwil z ostatnich dwóch tygodni :
Wklejam to, co pozstało z mojego posta (shit happens, a tak się starałem)
cut here-----------------------------------------------------------------------------------------
Most people think,
Great God will come from the skies,
Take away everything
And make everybody feel high.
But if you know what life is worth,
You will look for yours on earth:
And now you see the light,
You stand up for your rights.
W której grupie się odnajdujesz? Czy walczysz, czy czekasz?
Czy realizujesz postanowienia noworoczne? Czy masz wrażenie, że życie przecieka Ci przez palce?
Czy nie potrafisz się zatrzymać? Czy są ważniejsze rzeczy niż pieniądze? Czy można wyładowywać swoją frustrację na innych ludziach? Czy wypada myśleć tylko o sobie? Czy hedonizm jest zły? Czy każdy musi być taki jak wszyscy? Czy wszyscy muszą być tacy jak nakazują magazyny? Czy są wśród nas dobrzy ludzie? Czy możliwe jest w tym chorym świecie odrodzenie cywilizacji przyjaźni, pomocy drugiemu człowiekowi, braku interesowności, uśmiechu i pokoju. Człowiek człowiekowi wilkiem. Nerwowe spojrzenia na ulicach, kierowcy gotowi Cię zabić za jazdę 5>nie spieszcie się jeśli nie musicie. To fajne uczucie umieć przestać przeć. Ale jeszcze trudniej jest mówić powolnym dostojnym głosem: DOBRANOC EVERYBODY!
------------------------------------------------------------------------ cut here
Oprócz powyższych strzępków w całości został uchował się flesz chwil z ostatnich dwóch tygodni :
Subskrybuj:
Posty (Atom)